poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział XVI - "Potrzebujemy Cię .Ja Cię potrzebuje "

-Jack za drzwiami stoi ...Brody -powiedziałam z grymasem na twarzy
 
-Kto ? -zapytał ze wściekłością brunet 
 -Musisz się ukryć ,musimy się trzymać wersji ,że zerwaliśmy -powiedziałam stanowczo przez co brunet bardziej się zezłościł .Szybko do niego podeszłam,złapałam jego twarz w dłonie i pocałowałam go w usta .
-Ja też nie jestem zadowolona Jack ,naprawdę .Ale szybko spławie Brody'ego ,i dokończymy to co zaczęliśmy  -powiedziałam szepcząc  z uśmiechem na ustach.Brunet zniknął z prędkością światła i ukrył się w łazience .
 ,zostawiając drzwi delikatnie uchylone .Cicho zaśmiałam się z reakcji szatyna i poszłam otworzyć drzwi .
-Przepraszam Brody ,że musiałeś długo czekać ,ale rozmawiałam przez telefon -wymyśliłam na poczekaniu  wpuszczając Petersona do domu .
-Nic nie szkodzi ,jestem cierpliwą osobą -odpowiada z uśmiechem Peterson
-To po co przyszedłeś ? -pytam przechodząc do rzeczy
-Słyszałem ,że Brewer z Tobą zerwał ,chciałem zobaczyć jak się trzymasz -mówi smutnym tonem ,ale uśmiech nie schodzi mu z twarzy ,co sprawia ,że w jednej chwili mam ochotę go spoliczkować
-A skąd się dowiedziałeś ? To się wydarzyło jakąś godzinę temu. -pytam  zirytowana
-Byliście najgłośniejszą parą w Seaford i zerwaliście w publicznym miejscu ,więc reszty nie muszę Ci wyjaśniać -odpowiada spokojnie ,przez co jeszcze bardziej mnie denerwuje . -Jak się czujesz ? -powtarza pytanie 
-A jak się mam czuć ? Zerwał ze mną chłopak ,którego kochałam ,który mną się bawił ,więc się domyśl -warknęłam.Czarnooki chce podejść i mnie przytulić ,ale ja robię krok w tył na znak ,że nie mam ochoty.Jestem w niemałym szoku kiedy widzę ,że Peterson bardzo łatwo kupił tą całą akcję .
-Widzę ,że nie masz ochoty na rozmowę ,rozumiem.Jak będziesz potrzebowała przyjaciela ,dzwoń -odpowiada ciepło Brody 
-Na pewno zadzwonię -mamroczę pod nosem i zamykam za Petersonem drzwi. Szybko odwracam się i natychmiast podskakuje ze strachu bo Jack stoi tuż za mną .
-Jesteś świetną aktorką -mówi pod wrażeniem brunet 
-Jeśli chodzi o ludzi na których mi zależy i których kocham ,jestem w stanie kłamać bez mrugnięcia okiem ,a nawet skoczyć z mostu - mówię patrząc głęboko w oczy bruneta i zawieszam swoje ręce na jego szyi 
-Ja też Ciebie kocham Kim -mówi słodko brunet i delikatnie bawi się językiem ze swoją ukochaną ,aby później namiętnie pocałować ją w usta ...
Parę minut później :
-Wiesz ,Jack co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze ? -pytam siedząc obok bruneta na kanapie w salonie i  rozmawiając na temat mojej rozmowy z Petersonem  . Kręci przecząco głową ,więc kontynuuje . -To ,że patrzył mi prosto w oczy i mówił ,że usłyszał to od kogoś ,a doskonale wiemy ,że to nie prawda ,gdyż  widziałam go u Phila Fala Fela ,siedział przy kasie .Okłamał mnie i nazwał się moim przyjacielem -mówię oburzona
-To idiota ,był nim ,jest i będzie do końca swojego nędznego życia -mówi powstrzymując śmiech brunet ,lecz długo nie wytrzymuje i zaczyna się śmiać ,ale widząc ,że ja się nie śmieje od razu poważnieje i mówi 

-Kim nie masz się czym przejmować ,on nie jest tego wart .Jeżeli okłamał Cię patrząc Ci w oczy to oznacza ,że nigdy nie był twoim przyjacielem -mówi brunet i delikatnie dotyka mojego policzka ,na co przymrużyłam oczy i szeroko się uśmiechnęłam .Delikatnie złapałam jego ciepłą dłoń i zabrałam ją z moje policzka po czym zbliżyłam się do jego pełnych warg .
-Nie kuś ,musimy zbierać się do szpitala - szepnęłam mu w usta
-Ależ ja doskonale o tym wiem Kimi ,ale obiecałaś mi coś -powiedział i szybkim ruchem sprawił,że oparłam się o poduszki po czym odnalazł  moje usta.
Całowaliśmy się zacięcie, żywo i płomiennie. Iskra namiętności była w naszym związku cały czas i nigdy się nie wypalała.Gdy bawiliśmy się swoimi językami czułam aksamitną rozkosz na ciele oraz w duszy i sercu.Jack zakończył pocałunek głośnym, wyrazistym buziakiem. 
-Wiem ,że to zabrzmi banalnie ,ale uwielbiam kiedy mnie całujesz -powiedziałam pełna euforii
-Ja też to uwielbiam -powiedział szeroko uśmiechnięty widząc moje zadowolenie i chciał mnie znów pocałować ,ale tym razem przerwali nam ...moi rodzice ! Od razu z Jackiem odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni na co moi rodzice głośno się zaśmiali .
-Dzień Dobry pani ,panie Crawford -powiedział oficjalnie brunet
-Jack mów nam po imieniu ,przecież nie jesteśmy ,aż tak starzy prawda ? -powiedziała mama blondynki 

-Nie ,oczywiście ,że nie -zaprzeczył niemal natychmiast Brewer
-Carl -powiedział 40-letni ojciec Kimberly i przyjaźnie wystawił rękę do bruneta
.Ojciec Kim był dyrektorem najlepszej klinki medycznej w całym kraju .-Amanda -powiedziała z kolei mama Kim ,38-letnia była modelka ,jest bardzo rozpoznawalna i brała udział w wielu pokazach najlepszych projektantów mody w całej Europie i nie tylko .Teraz jest szefową własnej agencji modeling-owej .

Brunet pocałował dłoń pani Crawford ,na co szeroko się uśmiechnęła .
-Kim twój chłopak to dżentelmen i do tego taki przystojny -powiedziała Amanda na co Kim strasznie się zarumieniła ,a Jack szeroko się uśmiechnął w stronę blondynki .Po chwili do posiadłości Crawfordów wbiegł jej najmłodszy domownik czyli brat Kim -Timmy .Gdy zobaczył Jacka od razu przybiegł i wskoczył mu na ręce na co brunet się zaśmiał ,a ja szeroko się uśmiechnęłam .
-Jack pobawisz się chwilę ze mną -zapytał wesoły Timmy
-No pewnie .Kim porozmawiaj z rodzicami ,dawno ich widziałaś -powiedział szeroko uśmiechnięty brunet i ruszył z malcem na górę .
-Myślałam ,że wrócicie jutro -blondynka spojrzała na obojga rodziców
-Udało się nam wrócić wcześniej ,co nie cieszysz się ? -zapytał ojciec Kim udając smutek
-Tatku pewnie ,że się cieszę po prostu jestem zaskoczona -odparła wesoło blondynka i przytuliła swoich rodziców
-To się cieszę .Co powiesz na nasze ulubione danie czyli Rio Bravo ? -zapytała ciepło Amanda
-Bardzo chętnie ,ale musimy lecieć z Jackiem do szpitala -od razu ugryzłam się w język ,po co ja tyle mówię !?
-Do szpitala ? -zapytali na raz rodzice 

-Tak, do Jerry'ego i Miltona ,mieli wypadek ,ale mają się dobrze -mówiłam spokojnie
-Zaraz zadzwonię do rodziców Miltona i Jerry'ego .Powiem ,żeby pamiętali ,że mogą na nas liczyć -powiedział Carl i ruszył do pokoju . 
-Kim jak oni się czują ? -zapytała swym ciepłym i pełnym troski głosem Amanda
-Czują się dobrze ,najgorzej było wczoraj ,kiedy ich stan pogorszył się  -odparłam lekko smutna -,ale zmieńmy temat ,jak było u babci ....
                                              ***

-Jerry, kochanie proszę otwórz oczy.Ja wiem ,że mnie słyszysz  .Tak bardzo chciałabym ,abyś się obudził .Potrzebujemy Cię .Ja cię potrzebuję -mówi łkając Grace delikatnie ujmując dłoń swojego ukochanego .Swoimi ciepłymi wargami dotyka jego dłoni .Dłoń jest zimna .Bezwładna .-Dlaczego ty ? - szepcze cicho Grace.W oczach brunetki zbierają się łzy ,które po chwili spływają na policzki.
Kiedy widzi ,że jedna łzy spadła na dłoń jej ukochanego ,ściera pozostałe łzy ze swojego policzka .Powoli podnosi się z krzesła i delikatnie kładzie dłoń ukochanego na łóżko .Zbliża się do jego twarzy i delikatnie całuje go w jego zimne usta.Podnosi się do pozycji stojącej i odwraca się z zamiarem opuszczenia sali kiedy zdarza się cud ...koniuszki palców Martineza delikatnie dotykają dłoni Grace .Po ciele szatynki przechodzi przyjemny dreszcz.Zszokowana odwraca się w stronę łóżka Martineza.Ich spojrzenia się spotykają ,a Jerry posyła Grace słaby uśmiech .Dziewczyna bez zastanowienia zbliża się do Jerry'ego i gwałtownie wpija mu się w usta .Czuje się niesamowicie móc poczuć ciepło warg Martineza .Pocałunek nie trwa długo,gdyż szatynka odrywa się od Martinez'a i swoją ręką delikatnie dotyka policzka chłopaka 
.
-Grace -mówi słabo Martinez
-Ciii ...wszystko jest okej .Nie męcz się -mówi uśmiechnięta dziewczyna ,nie przerywając czynności
-Kocham Cię -mówi osłabiony ,ale posyła Odair <czyt.Grace> ciepły uśmiech
-Ja Ciebie też .Nawet bardzo -powiedziała szczęśliwa brunetka składając na ustach czarnowłosego czuły pocałunek .



                  ***
Kiedy szczęśliwa Grace spędzała czas ze swoim ukochanym ,w tym samym czasie Julia miała nie przyjemne spotkanie z Ericą .
-Coś nowego Green masz dla mnie ? - zapytała Knight <Erica> rozsiadając się na ławce w parku
-Nie .Nic na razie nie wiem - odparła Green uważnie obserwując Knight
-To nie dobrze .Bardzo nie lubię momentów kiedy nie wiem co się dzieje .Staje się wtedy zbyt zła i agresywna .Kto wie co może się zdarzyć -mówi wzruszając ramionami
-Nie przestraszysz mnie -powiedziała pewnie Green ,ale w środku była przerażona .Bała się jak nigdy .O siebie ,o swoich bliskich .
-Czyżby ? To dlaczego tu jesteś ? Przecież gdybyś się nie bała ,nie przychodziłabyś tu ,gdzie Ci kazałam -mówi uśmiechając się chytrze

-Jestem ciekawa co planujesz.Miałaś mi powiedzieć -mówi Green marszcząc brwi
-Chcesz wiedzieć co planuje ? -pyta oschle na co otrzymuje delikatnie kiwnięcie głowy -Chcę zniszczyć twojemu przyjacielowi życie ...

Cześć po 4 miesiącach ;o ! Nie wiem jak mogło mnie tu tyle nie być ,jakaś porażka -.-
Ciekawe czy ktoś tu jeszcze ze mną został :( Mam nadzieję ,że tak bo wyświetlenia non stop rosną w górę .Jak zawieszałam bloga ,miałam 16000 tysięcy ,a teraz mam ponad 18000 :O DZIĘKUJĘ WAM BARDZO MOCNO ♥ ! JESTEŚCIE NAJLEPSZE :*
ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ WSZYSTKIM KTÓRZY KOMENTUJĄ MOJEGO BLOGA :*
KOMENTARZE POKAZUJĄ MI ILE OSÓB ZE MNĄ JEST ,WIĘC KAŻDY KTO PRZECZYTAŁ TEN ROZDZIAŁ NIECH SKOMENTUJE ,TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE :* !
                                           No to miłego wieczoru :*
                                                    Ola Lynch ♥