sobota, 15 lutego 2014

Rozdział XVIII - "Nie zostawiaj mnie "

Ludzkie łzy to z jednej strony wyraz ogromu cierpienia,lecz z drugiej strony także ulga.Razem z łzami wypływa cierpienie,by zrobić miejsce na nową,kolejną falę bólu.Inaczej ból przestałby się w nim mieścić...

Minęło cztery dni od minionego wydarzenia.Blondynka leżała w łóżku z podkrążonymi oczami kolejny raz wypłakując się w mokrą poduszkę.Tak było codziennie.Nie spała.Jadła też nie najlepiej.Czasami coś wypiła kiedy pragnienie dawało o sobie przypomnieć.Wrak człowieka.W nocy kiedy wszyscy spali,dziewczyna wychodziła na balkon i siedziała beznamiętnie patrząc na ciemne niebo i gwiazdy.Oglądała zdjęcia i za każdym razem wybuchała płaczem.Nie potrafiła się pozbierać.Ból z każdym dniem był coraz silniejszy.Dzwonił.Wszyscy dzwonili.Nie odbierała.Nie chciała z nimi rozmawiać.Tym bardziej z nim.Rodzice Crawford próbowali się dowiedzieć co się stało.Mówiła,że wszystko jest okej.Za każdym razem kazała wyjść im z pokoju.Chciała stąd uciec.Od tych wspomnień.Nawet w swoim łóżku czuła jego.Widziała go dosłownie wszędzie.I ją.Ten moment,kiedy świat jej się zawalił.Sposób w jaki się z nią całował..obejmował w talli i nie wyglądał na niezadowolonego z tej całej sytuacji.A ona ,pusta idiotka myślała,że on ją naprawdę kocha.Blondynka powoli podniosła się z łóżka.Słabym krokiem ruszyła w stronę łazienki.Zdjęła swoją piżamę i weszła pod prysznic skąd zaczęła lecieć ciepła woda.Pozwoliła swojemu ciału na chwilę relaksu.Dokładnie umyła każdą część ciała,a także włosy.Po chwili zakręciła wodę i postawiła swoje nogi na zimnej terakocie.Oplotła się ręcznikiem i wyszła z łazienki.Ruszyła do swojego pokoju w celu wzięcia ubrań i czystej bielizny.Chwyciła pierwsze lepsze rzeczy i bieliznę i z powrotem wróciła do łazienki.Tam wmasowała kremy w swoje zgrabne ciało i założyła czystą bieliznę oraz wzięte ubrania.Założyła jasne jeansy ,czarną krótką bokserkę i do tego bluzo-kurtkę.Ubrana chwyciła w swoje drobne ręce suszarkę i zaczęła suszyć włosy.Po 10 minutach włosy blondynki były wysuszone ,dzięki czemu powstały lekkie fale.Kim zostawiła rozpuszczone włosy i delikatnie wtarła odżywkę w swoje blond długie włosy.Po wykonanej czynności spojrzała w lustro.Dziewczyna stojąca przed lustrem przypominała ją,ale wyglądała kompletnie inaczej.Podpuchnięte oczy,które wyrażały smutek i brak uśmiechu.Dziewczyna spuściła głowę.Koło perfum zauważyła puder.Szybkim ruchem chwyciła je i zaczęła gąbeczką nakładać go na twarz.Znów spojrzała w lustro.Puder nie dał rady zakryć jej smutnych oczu i braku uśmiechu na jej twarzy.
-Mam to gdzieś -powiedziała cicho i wyszła z łazienki zgaszając światło .Szybko zbiegła po schodach na dół i ruszyła w stronę drzwi
-Kim dokąd idziesz ? -zapytała z troską mama Kim
-Idę się przejść,wzięłam telefon -powiedziała Kim kończąc zakładać białe adidasy
-Uważaj na siebie -powiedziała patrząc na Kim
-Dobrze mamo -szepnęła i wyszła z domu.Wyjęła z kieszeni swoje białe słuchawki włożyła je do telefonu ,włączyła pierwszą lepszą piosenkę jaką zobaczyła i ruszyła bez celu po raz kolejny pozwalając sobie na chwilę słabości ...

***
-Jack co się dzieje  ? Kim nie odbiera od nas telefonów ,nie chcę się z nami widzieć ,a ty nie chcesz nam nic powiedzieć ! Co się stało ? -pyta podenerwowana Grace
-Nic...-powiedział cicho Brewer
-JAK TO NIC !? DO CHOLERY NIE RÓB ZE MNIE IDIOTKI ! -wrzasnęła wściekła Odair
-Pocałowałem Erice -wykrzyczał zrywając się z ławki w parku
Grace zamurowało.Szczypała się w rękę ,mrugała powiekami,ale to nie był sen...to działo się naprawdę.
-Co zrobiłeś ? -zapytała głośno przełykając ślinę
-To co słyszałaś -wymamrotał Jack
-Przecież miałeś z nią tylko pogadać ! Wyciągnąć od niej prawdę i ją nagrać ! Gdyby Kim to zoba.....o nie -mówi z przerażeniem patrząc na Jack'a
-Tak.Kim widziała jak się całowałem się z Ericą -powiedział spuszczając z tonu
-To co ty tu jeszcze robisz !? Dlaczego do niej nie idziesz i nie przebłagasz o wybaczenie ? -pyta zdziwiona i jednocześnie zdenerwowana Grace
-Bo sytuacja się trochę skomplikowała .Chodzi o to ,że ...-szatynowi nie było dane skończyć ,ponieważ usłyszał dźwięk swojej komórki.Szybkim ruchem wyciągnął swoją komórkę z kieszeni.
-Yyy ...Grace pogadamy później na razie -rzucił szybko szatyn i odbiegł od Grace
-Jack ! Jack my jeszcze nie skończyliśmy ! -darła się wniebogłosy Grace,jednak na próżno ...Jack już tego nie słyszał.

***
Kim ciągle chodzi po ulicach Seaford.Wszędzie go widziała.Po chwili zatrzymała się.Stanęła na ulicy i patrzyła na chodnik.Ten pamiętny chodnik.
-Kim Crawford uczynisz mi ten wyjątkowy zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną  ? -zapytał oficjalnie wyciągając za pleców piękny złoty naszyjnik w kształcie serca
-Jack...ja ...ja nie wiem co powiedzieć.Jest piękny -powiedziała ze łzami patrząc na swojego wybranka
-Po prostu powiedz tak -szepnął jej w usta
-Tak Jack.1000 razy tak -powiedziała szczęśliwa.Po chwili poczuła jego ciepłe wargi na swoich.Od razu odwzajemniła pocałunek.

Delikatnie dotknęła szyi.Wciąż tam wisiał.Z jednej strony chciała go zerwać.A z drugiej ...po prostu nie umiała.Kilka razy potrząsnęła głową i szybkim krokiem znów zaczęła iść przed siebie.Nie wiele widziała.Miała rozmazany makijaż ,a łzy nie chciały przestać lecieć.
Kocham Cię ,dzięki Tobie wiem,że marzenia się spełniają...bo to ty jesteś moim marzeniem.-słyszała jego aksamitny głos w swojej głowie.Mocno potrząsnęła głową.
-Jack o czym tak intensywnie myślałeś ,że nie słyszałeś jak Cię wołałam ? -zapytała uśmiechnięta

-Myślałem o Tobie i o tym ,jak na zabój jestem w Tobie zakochanym. -powiedział z uśmiechem Jack i pogłaskał ją po policzku.
-Nie,nie,nie .On nigdy mnie nie kochał -powiedziała łapiąc się za głowę.Zaczęła biec.Chciała się uwolnić od tych wspomnień ,od jego głosu.Biegła przed siebie.Po prostu biegła.Włosy miała na twarzy,ale nie chciała się zatrzymywać. Po chwili na kogoś wpadła.Przestraszona podniosła swoje brązowe oczy i spojrzała w górę.Nie spodziewała się,że dzisiaj zobaczy jego..
                                                  ***
    Jerry Martinez samotnie spacerował po święcących pustkami ulicami Seaford.Czuł się cudownie móc znowu swobodnie się poruszać,ale czuł by się znacznie lepiej ,gdyby Milton się wybudził.Jego stan pogorszył się.Martinez przypominając sobie o rozmowie z piękną Knight walnął pięścią o jakiś płot.Gdyby się nie pojawiła ,nie byłoby problemów...a oni nie musieliby leżeć w szpitalu i przeżywać katuszy.Czarnooki spojrzał na swoją rękę.Była cała czerwona ,a z kostek wyciekła czerwona ciecz.Martinez przeklną pod nosem i ruszył dalej.Po chwili ujrzał jakąś postać.Nie widział twarzy zbyt dobrze,bo było ciemno ,a postać biegła.Wytężył wzrok i zobaczył,że to była blondynka.Biegła nie patrząc na nic.Miała twarz zakrytą włosami.Gdy była blisko niego,czarnooki zrobił krok w jej stronę,a ona wpadła w jego ramiona.Przestraszona podniosła swoje brązowe piękne oczy.
Gdy ją zobaczył w takim staniem,serce zaczęło bić szybko.Blondynka bez chwili zastanowienia mocno go przytuliła.

Blondynka potrzebowała bliskości i ciepła.Martinez doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Po chwili delikatnie odsunął ją do siebie ,ale wciąż ją obejmował w talli.
-Chodź ,trzeba zejść z tej ulicy -powiedział łagodnie Jerry i zaprowadził Kim na pierwszą ławkę jaką zobaczył.Usiedli ,a Kim znów się w niego wtuliła.Martinez dał jej czas,aby się wypłakała.Teraz od niej i tak by się nic nie dowiedział.Wiedział,że ona tego potrzebuję.
-Jerry twoja ręką -wychlipała blondynka łapiąc ją w swoje ręce
-E tam to nic.Bardziej mnie martwi to co się z Tobą dzieję.Dlaczego płaczesz ? -zapytał smutny bardziej tuląc do siebie blondynkę
-Jack pocałował Ericę..na moich oczach-powiedziała cicho.To było dziwne,ale poczuła się lepiej,kiedy komuś o tym powiedziała.Czekała na jakąś odpowiedź,pytanie ze strony Martineza,ale on siedział i nic nie mówił.
-Jerry co jest ? -zapytała uważnie przyglądając się Martinezowi
-Zabiję go-wysyczał i zerwał się z ławki
-Jerry ,Jerry stój ! -krzyczała przerażona Kim.Szybko go dogoniła i stanęła przed nim
-Kim nie powstrzymuj mnie.I tak dostanie -mówił wściekły
-Jerry nie zostawiaj mnie -prosiła ze łzami w oczach
Martinez na nią spojrzał.W jej oczach widział smutek,żal i ból.
-Nigdy bym Cię nie zostawił Kim.Przepraszam poniosło mnie -mówi już spokojniej
-Wiem o tym Jerry i nic się nie stało -mówi posyłając czarnookiemu słaby uśmiech.Wracają na wcześniejszą ławkę.Martinez siada na ławce i pokazuje Kim,aby przytuliła się do niego.Dziewczyna nie protestuje.Siada na kolanach Martineza i mocno go przytula.Delikatnie zamyka oczy i po chwili zasypia ...
***
-Matko Boska ! Jerry ,czy coś jej się  stało ? -pyta przerażona pani Crawford widząc Martineza z Kim na rękach
-Nic się nie stało.Po prostu gadaliśmy i Kim zasnęła -mówi ze słabym uśmiechem Jerry
-Całe szczęście.To chodź zaprowadzę Cię do jej pokoju.Niech sobie pośpi -mówi mama Kim patrząc z troską na śpiącą Kimberly
Martinez wchodzi za mamą Kim na górę do jej pokoju.Pani Crawford otwiera szeroko drzwi do jej pokoju ,a Jerry wchodzi z śpiącą Kim i delikatnie kładzie ją na łóżku.Mama Kim szybko ściąga jej buty i bluzę po czym wychodzą z Martinezem z jej pokoju i zamykają drzwi.
-Dziękuję Ci Jerry za to ,że ją przyniosłeś.Może chcesz zostać i napić się herbaty -pyta Amanada posyłając czarnowłosemu ciepły uśmiech
-Może następnym razem proszę pani,muszę jeszcze coś załatwić.I nie ma pani za co dziękować.Kim to moja najlepsza przyjaciółka -mówi z uśmiechem na ustach
-Kim ma prawdziwe szczęście mając takich przyjaciół i takiego wspaniałego chłopaka jakim jest Jack przy sobie -mówi z wielkim uśmiechem na twarzy,a Jerry tylko delikatnie kiwa.
-To my mamy szczęście ,że mamy ją.Do widzenia pani Crawford -mówi z delikatnym uśmiechem wychodząc z domu Crawford
-Do widzenia Jerry -mówi uśmiechnięta Amanda i zamyka drzwi...
***
Martinez czekał w parku na Brewera ,który zaraz miał się pojawić.Nikogo nie było,więc bez problemu mógł zrobić to na co miał ochotę.Po chwili zobaczył Jack'a.Szybko zerwał się z ławki i ruszył w kierunku Jack'a .
-Cześć Jerry to o czym ...- Nagle Jack w ekspresowym tempie zostaje powalony na ziemię,przez Martineza.



To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam ;o ! I muszę przyznać ,że nawet rozdział mi się podoba :))Miałam go skończyć wczoraj,ale wróciłam do domu po 24 :/ ,więc skończyłam go dzisiaj :* KTO DZISIAJ ŚWIĘTUJĘ DZIEŃ SINGLA ;* ? hahahahahhahahahhahahaha :D Ja osobiście nienawidzę walentynek,ale kocham dzień singla ! TO MOJE ŚWIĘTO ♥ ! No to teraz wrócimy do rozdziału...Jestem bardzo ciekawa waszej opinii ;* !
Dziękuję za 7 komentarzy pod poprzednim rozdziałem ! A także za ponad 20000 wejść ♥ ! JESTEŚCIE NAJLEPSZE ;** !  Rozdział dedykuję : Emily Moore i Idward ♥ !

9 komentarzy = next rozdział
Taki szantażyk z mojej strony ^^
Miłej Soboty ;*
Ola Lynch ♥ !

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział XVII - "Mam cholerną ochotę Cię pocałować "

Kolejny dzień.Dla wszystkich znacznie lepszy niż te siedem poprzednich.Uśmiechnięta Grace wchodziła do szpitala,w celu odwiedzenia swojego chłopaka.Brunetka czuła,że serce bije jej szybciej z każdym krokiem.Nie mogła się doczekać spotkania z Martinezem.Jednak jej plan się zmienił,kiedy ujrzała przez szybę w sali jakąś szatynkę siedzącą na łóżku jej chłopaka.Zszokowana ukryła się za ścianą i delikatnie wychyliła głowę,aby przypatrzeć się tej niepokojącej sytuacji.Całą swoją uwagę poświęciła przypatrywaniu się tej sytuacji i nie zauważyła uśmiechniętego Brewera zmierzającego w jej kierunku.Rozbawiony pozycją swojej przyjaciółki podszedł do niej od tyłu i delikatnie złapał ją w talli na co Grace podskoczyła,a Jack wybuchł niepohamowanym śmiechem.
Odair złapała go za rękę i pociągnęła go na drugi koniec korytarza.Grace nerwowo rozejrzała się po korytarzu i puściła dłoń Jack'a .
-Co ty wyprawiasz ? - zapytał rozbawiony zachowaniem brunetki
-Podjedziesz teraz pod salę Jerry'ego i zobaczysz kim jest ta brunetka siedząca na łóżku mojego chłopaka ,jasne ? -zapytała zdenerwowana
-Brunetka ? Jaka Brunetka ? Grace o kim ty ....o cholera -powiedział z olśnieniem szatyn
-Co ? -zapytała zdziwiona
-Grace ufasz mi ? -zapytał szatyn uważnie patrząc na zaniepokojoną Odair
-Ufam-odpowiedziała natychmiast
-To dobrze.Bo mam pewien pomysł,ale to co Ci powiem pozostaje pomiędzy nami ...

***
-Kim ty jesteś ? Czego chcesz ? -pytał Martinez bacznie obserwując stojącą nad nim Knight
-Jestem Erica.A czego chcę..chce Jack'a Brewera. Twojego najlepszego przyjaciela.Bardzo go potrzebuję,ale niestety są osoby,które muszą odnieść pewne obrażenia,starty,aby pokazać mu,że ze mną nie wygra -odpowiada uśmiechnięta
-Ty podła suko !-wykrzyknął Jerry zrywając się z łóżka,jednak ból żebra był tak silny,że z powrotem opadł na łóżko
-Jerry musisz odpoczywać ,po co się denerwować.Jeszcze żyłka Ci pęknie -mówi ze śmiechem,patrząc na wściekłego Martinez'a.Po chwili słyszy dźwięk swojego telefonu.Wyciąga go z kieszeni i odchodzi od Martineza
-Cześć Jack -mówi szeroko się uśmiechając
-Przyjdź do parku koło szpitala.Musimy pogadać -słyszy po drugiej stronie głos Brewera
-Zaraz będę-mówi zadowolona i rozłącza się

-Pożałujesz. Pożałujesz tego,że się pojawiłaś tu i w tym mieście -syczy wściekły Martinez
-Wątpię.Miłego dnia,Jerry-mówi Knight z uśmiechem patrząc na wściekłego Martineza po czym zmienia wyraz twarzy i wychodzi z sali.





     ***

Tymczasem Kim razem z Eddim szli po Julię ,aby razem z nią pójść do szpitala.
-Dzień Dobry my przyszliśmy po Julię -mówi Eddie,gdy drzwi otwiera mama Julii -pani Green
-Dzień Dobry,ale Julii nie ma od dobrych paru godzin.Podobno poszła się spotkać z wami -mówi zdziwiona mama Julii
-Dziwne,umawialiśmy się z nią wczoraj,że po nią wpadniemy-mówi marszcząc brwi Kim
-No dobrze dziękujemy,zaraz do niej zadzwonimy -mówi Eddie
-Do widzenia -mówi Kim i odchodzi z Eddim zamykając furtkę od domu Julii
-Julia nie odbiera -mówi rozłączając się,gdy w telefonie słyszy "sekretarkę"
-Przecież się z nią umawialiśmy,dlaczego okłamała swoją mamę ? -pyta nic nie rozumiejąc Kim
-Chodźmy do szpitala ,może Julia już tam jest -mówi chowając telefon
-No dobrze -odpowiada Kim i ruszają w stronę szpitala ciągle rozmawiając ...

***
-Rozgryzłaś mnie -rzuca Brewer patrząc na uśmiechającą się Knight
-A w jakiej sprawie ? -pyta patrząc przenikliwie na szatyna
-Nigdy nie kochałem Kim.Była impreza u Grace.Kompletnie się zalałem ,więc powiedziałem ,że jest dla mnie ważna,że ją kocham.Od razu to kupiła.I możesz się domyślić jak skończyła się ta noc.Nie wiem czy słyszałaś,ale ją rzuciłem -mówi wygodnie siadając na ławce
-Wierz całkiem niezła bajeczka,tylko szkoda ,że jej nie kupuje -powiedziała Erica patrząc z politowaniem na Jack'a
-Ale mnie nie obchodzi to czy w nią wierzysz czy nie.Chcę tylko wyjaśnić całą historię.Nadal jestem takim dupkiem jak dwa lata temu -powiedział patrząc w oczy Erice
-Dlaczego jesteś w Seaford ? -pyta Brewer dalej patrząc na Knight
-Z trzech powodów...ty ,ty 

-I ty-mówi posyłając szatynowi słodki uśmiech
-Mam cholerną ochotę Cię pocałować-mówi oblizując usta i łapiąc brunetkę w talli

-A co z Kim ? -spytała zawieszając ręce na szyi szatyna
-Nie widzę jej ...nie ma jej tu-zaśmiał się po czym poczuł jedwabiste usta Knight na swoich.Szatyn od razu odwzajemnił pocałunek bardziej obejmując Knight w talli.Ona natomiast przenosi ręce na jego twarz,rozchylając swoje usta,aby język Jack'a mógł penetrować jej podniebienie
Zajęci pocałunkiem nie zobaczyli Crawford,która stała jak zamurowana,od dobrych paru minut.Chciała coś powiedzieć,ale nie mogła wydobyć z siebie ani słowa.Łzy niepohamowanie zaczęły lecieć z jej oczu,zamazując cały obraz.Szybkim ruchem dłoni je starła,ale ciągle napływały nowe.Po chwili para oderwała się od siebie.Zadowolona Knight przyglądała się Crawford,która odwróciła wzrok
-Kim ...-zaczął Jack ,ale blondynka natychmiast mu przerwała
-Nic nie mów...to koniec -powiedziała łamiącym głosem i odbiegła stamtąd kierując się w stronę swojego domu.Jack tylko wzruszył ramionami i ponownie z Ericą złączyli usta w namiętnym pocałunku...







Po miesiącu znowu rozdział....ja OSZALEJE -.- ! Nie będę was znowu przepraszać,bo nawet na to nie mam czasu :( Mam problemy ,pewnie myślicie "KTO ICH NIE MA ".Wiem,wiem ,ale wszystko zaczęło mi się komplikować ,nie nadążam za tym wszystkim :( .Próbuję wszystko na nowo ogarnąć.Po każdym upadku trzeba wstać,nie ? No dobrze ,rozdział jest ...mam nadzieję,że mnie nie zabijecie :/.Bo rozdzielony kick trochę potrwa ...ale będzie dobrze :)) Chyba xd .! DZIĘKUJĘ ZA POPRZEDNIE 9 KOMENTARZY ! JESTEŚCIE NAJLEPSZE ♥ ! Rozdział dedykuję ...Emily Moore,Patt Howard,AleXandrze Howard,Idzie P. i wszystkim osobom które skomentowały ostatni post ♥ ! DZIĘKUJE Z CAŁEGO SERDUSZKA ,TO WIELE DLA MNIE ZNACZY ;* Czekam na wasze komentarze i szczere opinie ...może jest coś co wam się nie podoba ? Piszcie śmiało co chcecie abym zmieniła ...jestem otwarta na krytykę...tą uzasadnioną :*
 Miłego Wieczoru ♥
Ola Lynch :*