Ludzkie łzy to z jednej strony wyraz ogromu cierpienia,lecz z drugiej strony także ulga.Razem z łzami wypływa cierpienie,by zrobić miejsce na nową,kolejną falę bólu.Inaczej ból przestałby się w nim mieścić...
Minęło cztery dni od minionego wydarzenia.Blondynka leżała w łóżku z podkrążonymi oczami kolejny raz wypłakując się w mokrą poduszkę.Tak było codziennie.Nie spała.Jadła też nie najlepiej.Czasami coś wypiła kiedy pragnienie dawało o sobie przypomnieć.Wrak człowieka.W nocy kiedy wszyscy spali,dziewczyna wychodziła na balkon i siedziała beznamiętnie patrząc na ciemne niebo i gwiazdy.Oglądała zdjęcia i za każdym razem wybuchała płaczem.Nie potrafiła się pozbierać.Ból z każdym dniem był coraz silniejszy.Dzwonił.Wszyscy dzwonili.Nie odbierała.Nie chciała z nimi rozmawiać.Tym bardziej z nim.Rodzice Crawford próbowali się dowiedzieć co się stało.Mówiła,że wszystko jest okej.Za każdym razem kazała wyjść im z pokoju.Chciała stąd uciec.Od tych wspomnień.Nawet w swoim łóżku czuła jego.Widziała go dosłownie wszędzie.I ją.Ten moment,kiedy świat jej się zawalił.Sposób w jaki się z nią całował..obejmował w talli i nie wyglądał na niezadowolonego z tej całej sytuacji.A ona ,pusta idiotka myślała,że on ją naprawdę kocha.Blondynka powoli podniosła się z łóżka.Słabym krokiem ruszyła w stronę łazienki.Zdjęła swoją piżamę i weszła pod prysznic skąd zaczęła lecieć ciepła woda.Pozwoliła swojemu ciału na chwilę relaksu.Dokładnie umyła każdą część ciała,a także włosy.Po chwili zakręciła wodę i postawiła swoje nogi na zimnej terakocie.Oplotła się ręcznikiem i wyszła z łazienki.Ruszyła do swojego pokoju w celu wzięcia ubrań i czystej bielizny.Chwyciła pierwsze lepsze rzeczy i bieliznę i z powrotem wróciła do łazienki.Tam wmasowała kremy w swoje zgrabne ciało i założyła czystą bieliznę oraz wzięte ubrania.Założyła jasne jeansy ,czarną krótką bokserkę i do tego bluzo-kurtkę.Ubrana chwyciła w swoje drobne ręce suszarkę i zaczęła suszyć włosy.Po 10 minutach włosy blondynki były wysuszone ,dzięki czemu powstały lekkie fale.Kim zostawiła rozpuszczone włosy i delikatnie wtarła odżywkę w swoje blond długie włosy.Po wykonanej czynności spojrzała w lustro.Dziewczyna stojąca przed lustrem przypominała ją,ale wyglądała kompletnie inaczej.Podpuchnięte oczy,które wyrażały smutek i brak uśmiechu.Dziewczyna spuściła głowę.Koło perfum zauważyła puder.Szybkim ruchem chwyciła je i zaczęła gąbeczką nakładać go na twarz.Znów spojrzała w lustro.Puder nie dał rady zakryć jej smutnych oczu i braku uśmiechu na jej twarzy.
-Mam to gdzieś -powiedziała cicho i wyszła z łazienki zgaszając światło .Szybko zbiegła po schodach na dół i ruszyła w stronę drzwi
-Kim dokąd idziesz ? -zapytała z troską mama Kim
-Idę się przejść,wzięłam telefon -powiedziała Kim kończąc zakładać białe adidasy
-Uważaj na siebie -powiedziała patrząc na Kim
-Dobrze mamo -szepnęła i wyszła z domu.Wyjęła z kieszeni swoje białe słuchawki włożyła je do telefonu ,włączyła pierwszą lepszą piosenkę jaką zobaczyła i ruszyła bez celu po raz kolejny pozwalając sobie na chwilę słabości ...
Minęło cztery dni od minionego wydarzenia.Blondynka leżała w łóżku z podkrążonymi oczami kolejny raz wypłakując się w mokrą poduszkę.Tak było codziennie.Nie spała.Jadła też nie najlepiej.Czasami coś wypiła kiedy pragnienie dawało o sobie przypomnieć.Wrak człowieka.W nocy kiedy wszyscy spali,dziewczyna wychodziła na balkon i siedziała beznamiętnie patrząc na ciemne niebo i gwiazdy.Oglądała zdjęcia i za każdym razem wybuchała płaczem.Nie potrafiła się pozbierać.Ból z każdym dniem był coraz silniejszy.Dzwonił.Wszyscy dzwonili.Nie odbierała.Nie chciała z nimi rozmawiać.Tym bardziej z nim.Rodzice Crawford próbowali się dowiedzieć co się stało.Mówiła,że wszystko jest okej.Za każdym razem kazała wyjść im z pokoju.Chciała stąd uciec.Od tych wspomnień.Nawet w swoim łóżku czuła jego.Widziała go dosłownie wszędzie.I ją.Ten moment,kiedy świat jej się zawalił.Sposób w jaki się z nią całował..obejmował w talli i nie wyglądał na niezadowolonego z tej całej sytuacji.A ona ,pusta idiotka myślała,że on ją naprawdę kocha.Blondynka powoli podniosła się z łóżka.Słabym krokiem ruszyła w stronę łazienki.Zdjęła swoją piżamę i weszła pod prysznic skąd zaczęła lecieć ciepła woda.Pozwoliła swojemu ciału na chwilę relaksu.Dokładnie umyła każdą część ciała,a także włosy.Po chwili zakręciła wodę i postawiła swoje nogi na zimnej terakocie.Oplotła się ręcznikiem i wyszła z łazienki.Ruszyła do swojego pokoju w celu wzięcia ubrań i czystej bielizny.Chwyciła pierwsze lepsze rzeczy i bieliznę i z powrotem wróciła do łazienki.Tam wmasowała kremy w swoje zgrabne ciało i założyła czystą bieliznę oraz wzięte ubrania.Założyła jasne jeansy ,czarną krótką bokserkę i do tego bluzo-kurtkę.Ubrana chwyciła w swoje drobne ręce suszarkę i zaczęła suszyć włosy.Po 10 minutach włosy blondynki były wysuszone ,dzięki czemu powstały lekkie fale.Kim zostawiła rozpuszczone włosy i delikatnie wtarła odżywkę w swoje blond długie włosy.Po wykonanej czynności spojrzała w lustro.Dziewczyna stojąca przed lustrem przypominała ją,ale wyglądała kompletnie inaczej.Podpuchnięte oczy,które wyrażały smutek i brak uśmiechu.Dziewczyna spuściła głowę.Koło perfum zauważyła puder.Szybkim ruchem chwyciła je i zaczęła gąbeczką nakładać go na twarz.Znów spojrzała w lustro.Puder nie dał rady zakryć jej smutnych oczu i braku uśmiechu na jej twarzy.
-Mam to gdzieś -powiedziała cicho i wyszła z łazienki zgaszając światło .Szybko zbiegła po schodach na dół i ruszyła w stronę drzwi
-Kim dokąd idziesz ? -zapytała z troską mama Kim
-Idę się przejść,wzięłam telefon -powiedziała Kim kończąc zakładać białe adidasy
-Uważaj na siebie -powiedziała patrząc na Kim
-Dobrze mamo -szepnęła i wyszła z domu.Wyjęła z kieszeni swoje białe słuchawki włożyła je do telefonu ,włączyła pierwszą lepszą piosenkę jaką zobaczyła i ruszyła bez celu po raz kolejny pozwalając sobie na chwilę słabości ...
***
-Jack co się dzieje ? Kim nie odbiera od nas telefonów ,nie chcę się z nami widzieć ,a ty nie chcesz nam nic powiedzieć ! Co się stało ? -pyta podenerwowana Grace
-Nic...-powiedział cicho Brewer
-JAK TO NIC !? DO CHOLERY NIE RÓB ZE MNIE IDIOTKI ! -wrzasnęła wściekła Odair
-Pocałowałem Erice -wykrzyczał zrywając się z ławki w parku
Grace zamurowało.Szczypała się w rękę ,mrugała powiekami,ale to nie był sen...to działo się naprawdę.
-Co zrobiłeś ? -zapytała głośno przełykając ślinę
-To co słyszałaś -wymamrotał Jack
-Przecież miałeś z nią tylko pogadać ! Wyciągnąć od niej prawdę i ją nagrać ! Gdyby Kim to zoba.....o nie -mówi z przerażeniem patrząc na Jack'a
-Tak.Kim widziała jak się całowałem się z Ericą -powiedział spuszczając z tonu
-To co ty tu jeszcze robisz !? Dlaczego do niej nie idziesz i nie przebłagasz o wybaczenie ? -pyta zdziwiona i jednocześnie zdenerwowana Grace
-Bo sytuacja się trochę skomplikowała .Chodzi o to ,że ...-szatynowi nie było dane skończyć ,ponieważ usłyszał dźwięk swojej komórki.Szybkim ruchem wyciągnął swoją komórkę z kieszeni.
-Yyy ...Grace pogadamy później na razie -rzucił szybko szatyn i odbiegł od Grace
-Jack ! Jack my jeszcze nie skończyliśmy ! -darła się wniebogłosy Grace,jednak na próżno ...Jack już tego nie słyszał.
-Nic...-powiedział cicho Brewer
-JAK TO NIC !? DO CHOLERY NIE RÓB ZE MNIE IDIOTKI ! -wrzasnęła wściekła Odair
-Pocałowałem Erice -wykrzyczał zrywając się z ławki w parku
Grace zamurowało.Szczypała się w rękę ,mrugała powiekami,ale to nie był sen...to działo się naprawdę.
-Co zrobiłeś ? -zapytała głośno przełykając ślinę
-To co słyszałaś -wymamrotał Jack
-Przecież miałeś z nią tylko pogadać ! Wyciągnąć od niej prawdę i ją nagrać ! Gdyby Kim to zoba.....o nie -mówi z przerażeniem patrząc na Jack'a
-Tak.Kim widziała jak się całowałem się z Ericą -powiedział spuszczając z tonu
-To co ty tu jeszcze robisz !? Dlaczego do niej nie idziesz i nie przebłagasz o wybaczenie ? -pyta zdziwiona i jednocześnie zdenerwowana Grace
-Bo sytuacja się trochę skomplikowała .Chodzi o to ,że ...-szatynowi nie było dane skończyć ,ponieważ usłyszał dźwięk swojej komórki.Szybkim ruchem wyciągnął swoją komórkę z kieszeni.
-Yyy ...Grace pogadamy później na razie -rzucił szybko szatyn i odbiegł od Grace
-Jack ! Jack my jeszcze nie skończyliśmy ! -darła się wniebogłosy Grace,jednak na próżno ...Jack już tego nie słyszał.
***
Kim ciągle chodzi po ulicach Seaford.Wszędzie go widziała.Po chwili zatrzymała się.Stanęła na ulicy i patrzyła na chodnik.Ten pamiętny chodnik.
-Kim Crawford uczynisz mi ten wyjątkowy zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną ? -zapytał oficjalnie wyciągając za pleców piękny złoty naszyjnik w kształcie serca
-Jack...ja ...ja nie wiem co powiedzieć.Jest piękny -powiedziała ze łzami patrząc na swojego wybranka
-Po prostu powiedz tak -szepnął jej w usta
-Tak Jack.1000 razy tak -powiedziała szczęśliwa.Po chwili poczuła jego ciepłe wargi na swoich.Od razu odwzajemniła pocałunek.
Delikatnie dotknęła szyi.Wciąż tam wisiał.Z jednej strony chciała go zerwać.A z drugiej ...po prostu nie umiała.Kilka razy potrząsnęła głową i szybkim krokiem znów zaczęła iść przed siebie.Nie wiele widziała.Miała rozmazany makijaż ,a łzy nie chciały przestać lecieć.
Kocham Cię ,dzięki Tobie wiem,że marzenia się spełniają...bo to ty jesteś moim marzeniem.-słyszała jego aksamitny głos w swojej głowie.Mocno potrząsnęła głową.
-Jack o czym tak intensywnie myślałeś ,że nie słyszałeś jak Cię wołałam ? -zapytała uśmiechnięta
-Kim Crawford uczynisz mi ten wyjątkowy zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną ? -zapytał oficjalnie wyciągając za pleców piękny złoty naszyjnik w kształcie serca
-Jack...ja ...ja nie wiem co powiedzieć.Jest piękny -powiedziała ze łzami patrząc na swojego wybranka
-Po prostu powiedz tak -szepnął jej w usta
-Tak Jack.1000 razy tak -powiedziała szczęśliwa.Po chwili poczuła jego ciepłe wargi na swoich.Od razu odwzajemniła pocałunek.
Delikatnie dotknęła szyi.Wciąż tam wisiał.Z jednej strony chciała go zerwać.A z drugiej ...po prostu nie umiała.Kilka razy potrząsnęła głową i szybkim krokiem znów zaczęła iść przed siebie.Nie wiele widziała.Miała rozmazany makijaż ,a łzy nie chciały przestać lecieć.
Kocham Cię ,dzięki Tobie wiem,że marzenia się spełniają...bo to ty jesteś moim marzeniem.-słyszała jego aksamitny głos w swojej głowie.Mocno potrząsnęła głową.
-Jack o czym tak intensywnie myślałeś ,że nie słyszałeś jak Cię wołałam ? -zapytała uśmiechnięta
-Myślałem o Tobie i o tym ,jak na zabój jestem w Tobie zakochanym. -powiedział z uśmiechem Jack i pogłaskał ją po policzku.
-Nie,nie,nie .On nigdy mnie nie kochał -powiedziała łapiąc się za głowę.Zaczęła biec.Chciała się uwolnić od tych wspomnień ,od jego głosu.Biegła przed siebie.Po prostu biegła.Włosy miała na twarzy,ale nie chciała się zatrzymywać. Po chwili na kogoś wpadła.Przestraszona podniosła swoje brązowe oczy i spojrzała w górę.Nie spodziewała się,że dzisiaj zobaczy jego..
-Nie,nie,nie .On nigdy mnie nie kochał -powiedziała łapiąc się za głowę.Zaczęła biec.Chciała się uwolnić od tych wspomnień ,od jego głosu.Biegła przed siebie.Po prostu biegła.Włosy miała na twarzy,ale nie chciała się zatrzymywać. Po chwili na kogoś wpadła.Przestraszona podniosła swoje brązowe oczy i spojrzała w górę.Nie spodziewała się,że dzisiaj zobaczy jego..
***
Jerry Martinez samotnie spacerował po święcących pustkami ulicami Seaford.Czuł się cudownie móc znowu swobodnie się poruszać,ale czuł by się znacznie lepiej ,gdyby Milton się wybudził.Jego stan pogorszył się.Martinez przypominając sobie o rozmowie z piękną Knight walnął pięścią o jakiś płot.Gdyby się nie pojawiła ,nie byłoby problemów...a oni nie musieliby leżeć w szpitalu i przeżywać katuszy.Czarnooki spojrzał na swoją rękę.Była cała czerwona ,a z kostek wyciekła czerwona ciecz.Martinez przeklną pod nosem i ruszył dalej.Po chwili ujrzał jakąś postać.Nie widział twarzy zbyt dobrze,bo było ciemno ,a postać biegła.Wytężył wzrok i zobaczył,że to była blondynka.Biegła nie patrząc na nic.Miała twarz zakrytą włosami.Gdy była blisko niego,czarnooki zrobił krok w jej stronę,a ona wpadła w jego ramiona.Przestraszona podniosła swoje brązowe piękne oczy.
Gdy ją zobaczył w takim staniem,serce zaczęło bić szybko.Blondynka bez chwili zastanowienia mocno go przytuliła.
Blondynka potrzebowała bliskości i ciepła.Martinez doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Po chwili delikatnie odsunął ją do siebie ,ale wciąż ją obejmował w talli.
-Chodź ,trzeba zejść z tej ulicy -powiedział łagodnie Jerry i zaprowadził Kim na pierwszą ławkę jaką zobaczył.Usiedli ,a Kim znów się w niego wtuliła.Martinez dał jej czas,aby się wypłakała.Teraz od niej i tak by się nic nie dowiedział.Wiedział,że ona tego potrzebuję.
-Jerry twoja ręką -wychlipała blondynka łapiąc ją w swoje ręce
-E tam to nic.Bardziej mnie martwi to co się z Tobą dzieję.Dlaczego płaczesz ? -zapytał smutny bardziej tuląc do siebie blondynkę
-Jack pocałował Ericę..na moich oczach-powiedziała cicho.To było dziwne,ale poczuła się lepiej,kiedy komuś o tym powiedziała.Czekała na jakąś odpowiedź,pytanie ze strony Martineza,ale on siedział i nic nie mówił.
-Jerry co jest ? -zapytała uważnie przyglądając się Martinezowi
-Zabiję go-wysyczał i zerwał się z ławki
-Jerry ,Jerry stój ! -krzyczała przerażona Kim.Szybko go dogoniła i stanęła przed nim
-Kim nie powstrzymuj mnie.I tak dostanie -mówił wściekły
-Jerry nie zostawiaj mnie -prosiła ze łzami w oczach
Martinez na nią spojrzał.W jej oczach widział smutek,żal i ból.
-Nigdy bym Cię nie zostawił Kim.Przepraszam poniosło mnie -mówi już spokojniej
-Wiem o tym Jerry i nic się nie stało -mówi posyłając czarnookiemu słaby uśmiech.Wracają na wcześniejszą ławkę.Martinez siada na ławce i pokazuje Kim,aby przytuliła się do niego.Dziewczyna nie protestuje.Siada na kolanach Martineza i mocno go przytula.Delikatnie zamyka oczy i po chwili zasypia ...
Po chwili delikatnie odsunął ją do siebie ,ale wciąż ją obejmował w talli.
-Chodź ,trzeba zejść z tej ulicy -powiedział łagodnie Jerry i zaprowadził Kim na pierwszą ławkę jaką zobaczył.Usiedli ,a Kim znów się w niego wtuliła.Martinez dał jej czas,aby się wypłakała.Teraz od niej i tak by się nic nie dowiedział.Wiedział,że ona tego potrzebuję.
-Jerry twoja ręką -wychlipała blondynka łapiąc ją w swoje ręce
-E tam to nic.Bardziej mnie martwi to co się z Tobą dzieję.Dlaczego płaczesz ? -zapytał smutny bardziej tuląc do siebie blondynkę
-Jack pocałował Ericę..na moich oczach-powiedziała cicho.To było dziwne,ale poczuła się lepiej,kiedy komuś o tym powiedziała.Czekała na jakąś odpowiedź,pytanie ze strony Martineza,ale on siedział i nic nie mówił.
-Jerry co jest ? -zapytała uważnie przyglądając się Martinezowi
-Zabiję go-wysyczał i zerwał się z ławki
-Jerry ,Jerry stój ! -krzyczała przerażona Kim.Szybko go dogoniła i stanęła przed nim
-Kim nie powstrzymuj mnie.I tak dostanie -mówił wściekły
-Jerry nie zostawiaj mnie -prosiła ze łzami w oczach
Martinez na nią spojrzał.W jej oczach widział smutek,żal i ból.
-Nigdy bym Cię nie zostawił Kim.Przepraszam poniosło mnie -mówi już spokojniej
-Wiem o tym Jerry i nic się nie stało -mówi posyłając czarnookiemu słaby uśmiech.Wracają na wcześniejszą ławkę.Martinez siada na ławce i pokazuje Kim,aby przytuliła się do niego.Dziewczyna nie protestuje.Siada na kolanach Martineza i mocno go przytula.Delikatnie zamyka oczy i po chwili zasypia ...
***
-Matko Boska ! Jerry ,czy coś jej się stało ? -pyta przerażona pani Crawford widząc Martineza z Kim na rękach
-Nic się nie stało.Po prostu gadaliśmy i Kim zasnęła -mówi ze słabym uśmiechem Jerry
-Całe szczęście.To chodź zaprowadzę Cię do jej pokoju.Niech sobie pośpi -mówi mama Kim patrząc z troską na śpiącą Kimberly
Martinez wchodzi za mamą Kim na górę do jej pokoju.Pani Crawford otwiera szeroko drzwi do jej pokoju ,a Jerry wchodzi z śpiącą Kim i delikatnie kładzie ją na łóżku.Mama Kim szybko ściąga jej buty i bluzę po czym wychodzą z Martinezem z jej pokoju i zamykają drzwi.
-Dziękuję Ci Jerry za to ,że ją przyniosłeś.Może chcesz zostać i napić się herbaty -pyta Amanada posyłając czarnowłosemu ciepły uśmiech
-Może następnym razem proszę pani,muszę jeszcze coś załatwić.I nie ma pani za co dziękować.Kim to moja najlepsza przyjaciółka -mówi z uśmiechem na ustach
-Kim ma prawdziwe szczęście mając takich przyjaciół i takiego wspaniałego chłopaka jakim jest Jack przy sobie -mówi z wielkim uśmiechem na twarzy,a Jerry tylko delikatnie kiwa.
-To my mamy szczęście ,że mamy ją.Do widzenia pani Crawford -mówi z delikatnym uśmiechem wychodząc z domu Crawford
-Do widzenia Jerry -mówi uśmiechnięta Amanda i zamyka drzwi...
-Nic się nie stało.Po prostu gadaliśmy i Kim zasnęła -mówi ze słabym uśmiechem Jerry
-Całe szczęście.To chodź zaprowadzę Cię do jej pokoju.Niech sobie pośpi -mówi mama Kim patrząc z troską na śpiącą Kimberly
Martinez wchodzi za mamą Kim na górę do jej pokoju.Pani Crawford otwiera szeroko drzwi do jej pokoju ,a Jerry wchodzi z śpiącą Kim i delikatnie kładzie ją na łóżku.Mama Kim szybko ściąga jej buty i bluzę po czym wychodzą z Martinezem z jej pokoju i zamykają drzwi.
-Dziękuję Ci Jerry za to ,że ją przyniosłeś.Może chcesz zostać i napić się herbaty -pyta Amanada posyłając czarnowłosemu ciepły uśmiech
-Może następnym razem proszę pani,muszę jeszcze coś załatwić.I nie ma pani za co dziękować.Kim to moja najlepsza przyjaciółka -mówi z uśmiechem na ustach
-Kim ma prawdziwe szczęście mając takich przyjaciół i takiego wspaniałego chłopaka jakim jest Jack przy sobie -mówi z wielkim uśmiechem na twarzy,a Jerry tylko delikatnie kiwa.
-To my mamy szczęście ,że mamy ją.Do widzenia pani Crawford -mówi z delikatnym uśmiechem wychodząc z domu Crawford
-Do widzenia Jerry -mówi uśmiechnięta Amanda i zamyka drzwi...
***
To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam ;o ! I muszę przyznać ,że nawet rozdział mi się podoba :))Miałam go skończyć wczoraj,ale wróciłam do domu po 24 :/ ,więc skończyłam go dzisiaj :* KTO DZISIAJ ŚWIĘTUJĘ DZIEŃ SINGLA ;* ? hahahahahhahahahhahahaha :D Ja osobiście nienawidzę walentynek,ale kocham dzień singla ! TO MOJE ŚWIĘTO ♥ ! No to teraz wrócimy do rozdziału...Jestem bardzo ciekawa waszej opinii ;* !
Dziękuję za 7 komentarzy pod poprzednim rozdziałem ! A także za ponad 20000 wejść ♥ ! JESTEŚCIE NAJLEPSZE ;** ! Rozdział dedykuję : Emily Moore i Idward ♥ !
Martinez czekał w parku na Brewera ,który zaraz miał się pojawić.Nikogo nie było,więc bez problemu mógł zrobić to na co miał ochotę.Po chwili zobaczył Jack'a.Szybko zerwał się z ławki i ruszył w kierunku Jack'a .
-Cześć Jerry to o czym ...- Nagle Jack w ekspresowym tempie zostaje powalony na ziemię,przez Martineza.
-Cześć Jerry to o czym ...- Nagle Jack w ekspresowym tempie zostaje powalony na ziemię,przez Martineza.
To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam ;o ! I muszę przyznać ,że nawet rozdział mi się podoba :))Miałam go skończyć wczoraj,ale wróciłam do domu po 24 :/ ,więc skończyłam go dzisiaj :* KTO DZISIAJ ŚWIĘTUJĘ DZIEŃ SINGLA ;* ? hahahahahhahahahhahahaha :D Ja osobiście nienawidzę walentynek,ale kocham dzień singla ! TO MOJE ŚWIĘTO ♥ ! No to teraz wrócimy do rozdziału...Jestem bardzo ciekawa waszej opinii ;* !
Dziękuję za 7 komentarzy pod poprzednim rozdziałem ! A także za ponad 20000 wejść ♥ ! JESTEŚCIE NAJLEPSZE ;** ! Rozdział dedykuję : Emily Moore i Idward ♥ !
9 komentarzy = next rozdział
Taki szantażyk z mojej strony ^^
Miłej Soboty ;*
Ola Lynch ♥ !
Taki szantażyk z mojej strony ^^
Miłej Soboty ;*
Ola Lynch ♥ !